Wspaniale spisała się nasza dwuosobowa reprezentacja na Halowych Mistrzostwach Polski Juniorów w Rzeszowie.
Srebrny medal ze znakomitym rekordem życiowym zdobył Marcin Kaczor. Jego wynik to 7,08

Wysokie, chociaż nielubiane przez sportowców miejsce w konkursie pchnięcia kulą zajął Karol Rodziak. Czwartą pozycję zdobył z wynikiem 16,05
Pierwszy do rywalizacji stanął Karol Rodziak. Karol był niestety z powodu przeziębienia osłabiony, ale od pierwszej kolejki włączył się do walki. Już w pierwszej próbie uzyskał wynik 15,99 co dawało mu spokój w konkursie. Ten wynik z dużym prawdopodobieństwem dawał już finał. W trzeciej poprawił jeszcze na 16,05. Niestety rywale także pchali daleko. Po trzech próbach eliminacyjnych był czwarty. Aby przeskoczyć chociażby trzeciego musiałby poprawić życiówkę. W finałowych próbach poszedł więc na całego i niestety wszystkie były przekroczone. Gdyby nie osłabienie chorobą medal mógł być w zasięgu.

W międzyczasie rozpoczął się konkurs skoku w dal, w którym drugi wynik na liście startowej miał Marcin Kaczor. Niespodziewanie błysnął życiową formą niedawno na mitingu w Toruniu i przyjechał do Rzeszowa z życiówką ponad siedem metrów. Życiówka była, ale czy uda się powtórzyć ten wynik właśnie na Mistrzostwach Polski to oczywiście decydujące pytanie. Ważna jest w takich sytuacjach umiejętność dobrego wymierzenia rozbiegu i trafienia z odbiciem w belkę. W sytuacjach walki na centymetry niestety trzeba ryzykować i biegać na granicy spalenia. Pod tym względem Marcin wykazał się mistrzostwem. Już w pierwszym skoku idealnie pobiegł, odbił się z belki i skokiem na odległość 7,08 zmroził przeciwników. To wynik lepszy od rekordów życiowych wszystkich, poza faworytem Gabrielem Dziełakowskim. Jego życiówka to juz wynik seniorowski – 7,56. Tutaj zresztą uzyskał „tylko” 7,21. Tm bardziej docenić należy życiówkę Marcina uzyskaną w pierwszej próbie. Mając komfort, mógł skakać na granicy przekroczenia. W dwóch takich nieznacznie przekroczonych próbach lądował jeszcze dalej. Spięci rywale dopiero w ostatnich próbach zbliżyli się do granicy siedmiu metrów, ale to na Marcina było za mało.
